Co jakiś czas zdarza się, że do celów dowodowych potrzebujemy zabezpieczyć jakieś treści, które pojawiły się w Internecie. A to na przykład ktoś opublikował coś niegodnego, wykorzystał bezprawnie cudzy utwór albo kogoś znieważył.
Swoją drogą, to niezły paradoks: z jednej strony, jeśli raz coś nośnego wpadnie do Internetu i pójdzie w świat, to szanse na skuteczne usunięcie tego są bliskie zeru. Z drugiej strony – przynajmniej z punktu widzenia zwykłego śmiertelnika – treści dostępne w sieci mają to do siebie, że są ulotne. Na stronie internetowej dziś coś jest, a jutro klikamy w to samo miejsce i tego nie ma.
Z moich obserwacji zawodowych wynika, że zjawisko „znikania” czy modyfikowania treści w Internecie jest szczególnie częste, jeśli jest coś na rzeczy i zostanie doręczone np. przedprocesowe wezwanie z kancelarii z żądaniem zaniechania naruszeń…
Jak się przed tym zabezpieczyć?
Tutaj Ameryki nie odkryję – należy wykonać zrzuty ekranu. Można to zrobić na kilka sposobów i trzeba przy tym zmierzyć się z kilkoma kwestiami technicznymi. I generalnie o tym będzie dzisiejszy wpis. W zasadzie cały temat można nawet sprowadzić do zagadnienia „jak robić screeny zdatne do używania w sądzie„.
Swego czasu dostałem od fachowego pełnomocnika wydruki zrzutów ekranu, gdzie oprócz kawałka przeglądarki z jakąś treścią była widoczna połowa pulpitu z ikonami typu „pozew Kowalski„, „umowa Nowak” itd. Szczególnie profesjonalne to nie było, chociaż należy docenić opanowanie obsługi przycisku „PrtScr” oraz Ctrl+V w windowsowym programie Paint.
A propos pulpitu: zagadnienie „bajzlu na pulpicie” chyba kiedyś doczeka się osobnego wpisu…
Protokół notarialny
Moim zdaniem na samym szycie pewności dowodowej pod względem wykazania, że konkretna treść w konkretnym czasie była dostępna pod konkretnym adresem internetowym jest skorzystanie z pomocy notariusza.
Jest to co prawda metoda nieco droższa i wymagająca większego zaangażowania organizacyjnego, ale są takie sprawy, gdzie nie ma co się długo zastanawiać i zdecydowanie warto skorzystać z takiej opcji.
Ponoć w gronie samych notariuszy były (są cały czas?) głosy poddające w wątpliwość możliwość objęcia protokołem notarialnym czynności otwarcia strony internetowej. Na szczęście współpracuję z takimi notariuszami, którzy przeszkód formalnych ani technicznych specjalnie nie widzą (ja zresztą też nie, ale jak ktoś ma ciekawy argument „pro” lub „kontra”, to zapraszam do podzielenia się swoją opinią).
Własne wydruki i zrzuty ekranu
Oczywiście zrzuty ekranu można też wykonać samemu i – bazując na całkiem licznych własnych doświadczeniach w tej materii – uważam, że na cele dowodowe generalnie jest to wystarczające. Nawet jeśli druga strona będzie dzielnie twierdzić, że takie rzeczy można teoretycznie łatwo zmanipulować. Pewnie że „można”, ale dywagacje proceduralne na ten moment utnę stwierdzeniem, że na tej samej zasadzie każdy świadek teoretycznie może skłamać. Co nie znaczy od razu, że każdy świadek kłamie i nie należy przesłuchiwać świadków.
Zanim będziemy mogli wejść w jakąkolwiek dyskusję dowodowo-merytoryczną, trzeba najpierw pozyskać materiał i chwilę pomyśleć o tym, że:
- monitory mamy najczęściej w poziomie,
- zrzuty ekranu będziemy najczęściej prezentować na kartkach A4 w pionie,
- czasami cała strona internetowa potrafi być bardzo długa i trzeba nieźle nakręcić się kółkiem od myszki, żeby ją całą przewinąć.
Ctrl+P nie zawsze działa
Niby każdą stronę internetową można po prostu tradycyjnie wydrukować. Ctrl+P i gotowe. Tylko nie zawsze działa to dobrze. Na niektórych stronach zadziała to super, a na innych słabiej i w efekcie dostajemy coś na kształt odwzorowania treści (quasi-odpis?). Czasami chcemy lub musimy zachować też formę i graficzną postać tego, co widać było na ekranie komputera.
Przykład pierwszy z brzegu – artykuł z Bezprawnika (wybrany bo pasuje fajnie tematycznie: notariusz sporządzi protokół z czynności otwarcia strony internetowej, a komornik protokół stanu faktycznego).
Jeśli chciałbym klasycznie puścić na drukarkę to, co widzę w tej chwili na tej stronie internetowej
to dostanę taki kolaż artystyczny:
Wycinek strony i narzędzia do wycinania
Narzędzi do robienia zrzutów ekranów jest naprawdę sporo. Google podrzuca mnóstwo wyników, a w samym Windowsie jest całkiem dobre narzędzie o wymyślnej nazwie „Narzędzie Wycinanie„.
Bardzo łatwo można wyciąć fragment tego co widzimy na ekranie – np. widok przeglądarki internetowej. Ja jestem gorącym zwolennikiem robienia takich zrzutów, żeby było widać nie tylko adres strony, ale też pasek przewijania po prawej stronie.
Fragment tej samej strony rzucony na cały ekran wygląda tak:
W pełni rozumiem co przyświeca idei zapisywania zrzutów całego ekranu – utrwalenie od razu systemowej daty i godziny, która z reguły jest w prawym dolnym rogu takiego zrzutu.
Ale zrzut całego pulpitu nie jest do końca optymalny – często widać co tam jeszcze jest na pulpicie czy na paskach narzędziowych (co generalnie nie jest zbyt dobre), przy dużych rozdzielczościach ledwo co widać (zwłaszcza tą datę i godzinę), a na końcu zostajemy z plikiem graficznym, z którym i tak coś musimy dalej zrobić.
Word
Word też ma bardzo fajne narzędzie do wstawiania zrzutów ekranu od razu do edytowanego dokumentu. Jest proste i wygodne – często z niego korzystam, bo umożliwia wstawienie albo jednego z dostępnych okien, albo zaznaczonego obszaru z ekranu, przy czym wstawia automatycznie zrzut w miejsce kursora.
Parę lat temu zrobiłem w Wordzie proste szablony zakładające korzystanie z Wordowego „Zrzutu ekranu”, gdzie do nagłówka dodałem miejsce na wklejenie adresu oraz pole, które zaciąga z systemu datę i godzinę , a do stopki numerację kolejnych stron – jeśli stron w jednym pliku ma być więcej.
Jest wersja pionowa i pozioma, chociaż jeśli tylko można, to wolę wersję pionową – bardziej pasuje do pionowej orientacji kart w aktach sądowych.
Prosty zrzut ekranu fragmentu strony internetowej zrobiony przy użyciu tych szablonów wygląda wtedy tak:
Lubię z nich korzystać, ponieważ można bardzo szybko i łatwo wygenerować prosto z Worda „zamknięty” plik PDF i albo po prostu zostawić sobie taki „dokument prywatny sporządzony w formie /…/ elektronicznej” (art. 245 KPC i 254 § 2(1) KPC), albo ewentualnie dalej zrobić wszystko, co jeszcze uznamy za potrzebne. W zależności od tego, jak mocno chcemy uwiarygodnić utrwaloną treść, np. możemy taki dokument dowolnie opisać, podpisać (tradycyjnie lub elektronicznie, w tym oznakować czasem), wysłać na jakiś serwer (żeby mieć w odwodzie logi serwerowe), nawet możemy do tych czynności przybrać świadka… Pomysły można mnożyć.
Jeśli ktoś ma ochotę skorzystać z moich szablonów – proszę uprzejmie. Poniżej udostępniam pliki WORD:
(szablon)_PRINT_SCREEN_z_WWW_(data,czas_aktualizowane)_PION.docx
(szablon)_PRINT_SCREEN_z_WWW_(data,czas_aktualizowane)_POZIOM.docx
Polecam ich przerobienie na typowe szablony dokumentu Word w formacie *.dotx, żeby przy otwarciu wyskakiwał nowy, pusty dokument (tak było pierwotnie, ale Wordpress pozwala załadować tylko zwykłe pliki Word).
Zapisywanie „długich” stron www
Wycinki ekranu sprawdzają się do krótszych stron i mniejszych ilości treści, ale jak strona internetowa jest długa, to przestaje to być wygodne. Jeśli chcemy całą taką stronę zapisać z użyciem powyższego szablonu, to należałoby mozolnie scrolować stronę co kawałek i zrobić kilka lub kilkanaście wycinków. Oczywiście też można (powodzenia!), ale przy trzecim kawałku już człowiek się zastanawia, jak można to zrobić sprawniej.
Jest sporo wtyczek do przeglądarek internetowych (link do google), które jednym kliknięciem pozwalają wygenerować zrzut całej, dowolnie długiej strony internetowej.
Oczywiście też ma to swoje wady. Plik jest duży i wyjątkowo nieforemny (np. zrzut z całej strony głównej gazeta.pl zajmuje skromne 14,3 MB i ma rozmiar 1601 x 13846 pixeli – dla porównania, monitor Full HD ma 1920×1080). Jakby ktoś chciał obejrzeć, jak u niego na komputerze wygląda taki pliczek, to wrzucam go poniżej, można śmiało klikać i patrzeć co się dzieje:
screencapture-gazeta-pl-0-0-html-2018-05-08-22_17_59.png
Z graficznego punktu widzenia jest to prostu bardzo długi pasek, który po wydrukowaniu na jednej stronie A4 wygląda tak:
Żeby to było w miarę czytelne, można spróbować wydrukować (również do pliku PDF) w opcji plakat. Nasz przykład wydrukowany mniej więcej na szerokość niecałej strony A4 zajmie 5 kartek.
Żeby zredukować takie rękodzieło, warto poszukać plug-inu, który sam potrafi dopasować długi zrzut ekranu do kartki A4 – np. Full Page Screen Capture.
Jeśli PDFa – jako ten nasz „dokument prywatny” – generujemy w ten czy inny sposób, dobrze byłoby dodać jakieś nagłówki i stopki, bo na „gołym” zrzucie ekranu generowanym przez taki plug-in nie ma żadnych dalszych informacji z jakiego adresu ta strona i z jakiego czasu.
Ja korzystam do tego celu z Adobe Acrobat – dodanie takich informacji jest szybkie i proste, zwłaszcza że można zapisać sobie własne szablony nagłówków i stopek.
Ale i bez Acrobata można sobie poradzić, są darmowe narzędzie on-line (np. https://online2pdf.com/create-header-and-footer-in-pdf)
ps.
Acha, w temacie „zrzutów ekranu” to zdjęcie też oczywiście można zrobić.
Trochę na marginesie tego tematu bardzo ciekawa jest problematyka poświadczania za zgodność z oryginałem wydruków stron www. Choć de iure tego robić się nie powinno to jednak wiele sądów czy też innego rodzaju organów (np. KIO) oczekuje tego, aby pełnomocnik jakoś uwiarygodnił takie wydruki. Ja, szczególnie w KIO, często czynię adnotację „potwierdzam wydruk za zgodność ze stroną www.”. Wiem, że to nie ma żądnej podstawy prawnej, ale działa.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Istotne w tej kwestii jest rozumienie sformułowania „treść”. O ile nie widzę przeciwskazań do zabezpieczania treści literalnej (tekstowej), to trudno sobie wyobrazić, przy różnicach w działaniu przeglądarek internetowych, czy ogólnie sprzętu komputerowego, możliwość zabezpieczenia układu strony www, czy kolorystyki wyświetlanej treści (grafiki itp.).
PolubieniePolubienie
Ciekawa uwaga.
Rzeczywiście te same treści mogą się wyświetlać różnie.
Ale to nie dyskwalifikuje całkowicie możliwości uchwycenia tego, co było wyświetlane w określonym czasie – zwłaszcza jak się doda do tego podstawowe dane (z jakiej przeglądarki, na jakim systemie działał wyświetlający). W sumie godne polecenia dorzucanie takich danych, będę stosował!
Poza tym patrząc na statyski – np.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Udzia%C5%82_przegl%C4%85darek_internetowych_w_rynku
co trzeci wyświetlający będzie korzystał z Chrome, a ponad 9 na 10 osób użyje Chrome, Firefoxa, Explorera, Opery …
I do takich celów korzystałbym z najpopularniejszych systemów i przeglądarek (a dziś to Windows + Chrome)
PolubieniePolubienie