Ostatnio odkrywam podcasty – zwłaszcza jako alternatywę dla radia w podróży.

Jak głoszą źródła w mojej ulubionej Wikipedii, co prawda podcasting (czy też „podkasting”) kwitnie od 2004 czy 2005 r., ale to 2018 jest tym rokiem, kiedy na naszym krajowym podwórku pojawiło się coś dla prawników.

Podcasty zaczął nagrywać i publikować Jacek Stanisławski na www.legalmarketingdaily.com (w jednym odcinku nawet ja wystąpiłem – wspominałem o tym ostatnio),

Zrzut ekranu 2018-06-30 21.31.36.png

niemalże równolegle wystartował projekt Szymona Kwiatkowskiego oraz Jerzego Rajkow-Krzywickiego na stronie podcastpozaprawem.pl.

Zrzut ekranu 2018-06-30 21.33.36.png

Oba miejsca gorąco polecam, czekam na kolejne odcinki i kibicuję autorom.

Sam znalazłem tam mnóstwo ciekawych i inspirujących rzeczy – zwłaszcza z punktu widzenia sprawnego mecenasowania, technologii, zarządzania czy marketingu prawniczego. Mnie to kręci, ale też rozumiem, że nie jest to tematyka, która każdego natychmiast porywa. W końcu inne zainteresowana ma partner zarządzający kancelarią, inne aplikant, inne „szeregowy radca”, a jeszcze inne prawnik na etacie w urzędzie.

Ale niezależnie od tego, kto jak mocno interesuje się sferą marketingu dla prawników, modnego ostatnio „LegalTechu” i całą sferą okołointernetową, każdy z aktywnych zawodowo prawników posługuje się na co dzień naszym ojczystym językiem, a zwłaszcza pisze do ludzi.

Jak już odsłuchałem wszystko co było do odsłuchania na dwóch w/w stronach, to trafiłem na podcast, który uważam, że bez wyjątku każdy jeden prawnik absolutnie powinien odsłuchać. To rozmowa Tomasza Skórskiego z dr Tomaszem Piekotem z Pracowni Prostej Polszczyzny na Uniwersytecie Wrocławskiem pt. „Prosty język„, dostępna na stronie http://nietylko.design/ (ale też przez Spotify czy iTunes).

Tak jak swego czasu we wpisie Pozycja obowiązkowa: Typography for Lawyers każdemu prawnikowi piszącemu pisma (są w ogóle tacy, którzy nie piszą?) rekomendowałem zainteresowanie się tą książką, tak ten podcast jest naturalną kontynuacją rozważań „jakie powinny być moje pisma?„. Albo „czy moje pisma są dobre?„.

Zrzut ekranu 2018-06-30 21.45.41.png

Swoją drogą, wprawdzie nie jestem jakimś specjalnym znawcą podcastów, ale to, jak są przygotowane podcasty na http://nietylko.design/ to naprawdę wysoka liga – nie dość, że prowadzący fajny, to cała rozmowa jest spisana(!) – normalnie transkrypcja, a pod nagraniem są zebrane wszystkie przydatne linki do tematów, które pojawiły się w rozmowie. Chapeu bas!

Prosty język

W ogóle jeśli ktoś jeszcze nie wie kim jest i czym się zajmuje dr Tomasz Piekot, zdecydowanie polecam zrobić mały research internetowy, chociaż chyba najlepszym punktem wyjścia będzie podcast „Prosty język”. Zwłaszcza że jest tam parę fragmentów o prawnikach i naukowego wyjaśnienia, dlaczego nasz „język prawników” jest taki, a nie inny. I czy to dobrze, czy źle. I co zrobić, żeby było prosto, a nie prostacko. Może najwyższy czas na taką refleksję – zwłaszcza jako istotny element idei sprawnego prawnika.

No bo jak dostaję pismo – odpowiedź na wezwanie do zapłaty – z którego wynika (tak się domyślam, choć pewności nie ma), że druga strona nie zapłaci, ale napisane jest to mniej więcej w ten sposób:

substancjonalny_dysonans.PNG

– to my prawnicy mamy na tym polu sporo do zrobienia.

Zżymam się często, że na szkoleniach zawodowych (zarówno na aplikacji, jak i późnej) nie uczy się podstawowych umiejętności technicznych. Myślę, że gdyby były też jakieś zajęcia z językoznawcą, to sala pękałaby w szwach.

Z drugiej strony, nie jest łatwo pisać prosto. Trzeba naprawdę sporej odwagi, żeby klienta, przeciwnika czy sądu językiem nie „pałkować”. W końcu taki zwyczaj, taka konwencja, że jak wykonujemy pracę generalnie intelektualną, to język też musi być na poziomie. I pewnie niejeden mecenas zastanowiłby się, co powie klient, jeśli zobaczy, że ten mecenas tak normalnie, zwyczajnie pisze.

Przyznam szczerze, sam mam na tym polu ciągle dużo do zrobienia. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia, żebym pisma skierowanego do sądu – nawet wniosku o protokół – nie zaczynał tradycyjnym:

„Działając w imieniu Powoda/Pozwanego, legitymowany pełnomocnictwem złożonym do akt sprawy, wnoszę o: …”

A od jakiegoś czasu pozwalam sobie na taką „ekstrawagancję”, że piszę od razu „Wnoszę o: …”. I też działa! Protokół czy ta płyta z nagraniem – przychodzi! (zastanawiam się tyko, czy ten sędzia co, wydawał zarządzenie, to pomyślał ciepło o takim lakonicznym wniosku i prostym języku, czy wręcz przeciwnie…).

Z ciekawszych smaczków, żeby zachęcić do odsłuchania rozmowy, świetnie jest omówiona kwestia pisania daty z „zerem blokującym oszusta” (czyli np. „05 czerwca”). Ciągle się z tym spotykam – u studentów, aplkantów, mecenasów starej daty, czy w uzasadnieniach sądowych. Warto posłuchać co na ten temat sądzą językoznawcy.

Albo inna rzecz, którą powinien sobie wziąć do serca każdy mecenas – zwłaszcza wielbiciel skalnych bloków tekstu, pisanych ciągiem na kolejnych X stronach – bez żadnych punktów, tytułów, czegokolwiek pozwalającego szybciej złapać strukturę pisma lub ustalić jakikolwiek porządek w zagadnieniach. Dlaczego warto porządkować pismo np. śródtytułami świetnie wyjaśniono na  przykładzie USA i pism do weteranów wojennych.  Tam, gdzie w korespondencji były śródtytuły, dzwoniło na infolinię znacznie znacznie mniej osób… Czyli mówiąc wprost – pisanie prosto zawsze się opłaca.

Tylko jak to zrobić, skoro moje prywatne statystyki czasu pracy pokazują, że najdłużej pisze się rzeczy najkrótsze. A jeszcze ma być prosto…

Tymczasem sobie i każdemu życzę, żeby nasze pisma były jak „pach, pach, pach!

Zrzut ekranu 2018-06-30 23.29.08.png