Drugi wpis lekko inspirowany ostatnim spotkaniem z cyklu Legal Tech Polska, o którym wspominałem w poprzednim wpisie.
Podczas bardzo fajnego wystąpienia mec. Łukasza Węgrzyna, który opowiadał o pracy w grupie i pisaniu przez parę osób jakiegoś większego opracowania, padło z sali całkiem praktyczne pytanie: „A jak sobie mecenas radzi z ujednoliceniem stylistyki?” Mec. Łukasz odpowiedział, że ze swoim zespołem pracuje już na tyle długo i wszyscy się na tyle dobrze znają, że ujednolicenie stylistyki nie jest jakimś szczególnym problemem. No i z reguły jest jeszcze jakaś osoba, która całość dalej sprawdza i spina.
Przesłuchując się tej dyskusji nasunęła mi się jeszcze jedna kwestia czysto organizacyjna:
Czy w kancelarii są ujednolicone zasady pisowni?
Zanotowałem ją sobie na później, ale tematów do omówienia było tyle, że ten wątek gdzieś mi umknął. Żadna strata, przynajmniej jest temat na kolejny wpis.
Język polski to za mało?
Oczywiście można powiedzieć, że co to za pomysł, bo przecież zasady pisowni są jedne i wspólne – są to po prostu reguły wynikające z zasad pisowni języka polskiego. To prawda. Ale nie cała.
Z mojego punktu widzenia, jako osoby, która notorycznie jest osobą „spinającą w całość” większe dokumenty (czy to większe pisma procesowe, czy raporty czy jeszcze inne opracowania), nad którymi pracuje parę prawników, nie ma nic bardziej zakłócającego spójność dokumentu, jeśli raz jest „k.p.c.„, gdzie indziej „kpc„, dalej „Kpc„ a jeszcze gdzie indziej „KPC„. Zresztą odnośnie skrótów dla nazw ustaw, jak piszą specjaliści z Poradni Językowej Uniwersytetu Zielonogórskiego,
Ponieważ nie ma oficjalnego systemu skrótów nazw aktów prawnych, trzeba respektować ogólne reguły tworzenia skrótów oraz ich formy utrwalone zwyczajem językowym.
No właśnie – a jaki jest ten „językowy zwyczaj”? Sami go na bieżąco kształtujemy.
Jednolite zasady pisowni
Aby oszczędzić sobie czasu i nerwów na zajmowanie się „pierdołami”, gdy czas goni i jest mnóstwo ważniejszych rzeczy do zrobienia, zdecydowanie warto wewnętrznie ujednolicić pisownię najpopularniejszych rzeczy. Przynajmniej w tej warstwie, którą jest używana najczęściej: skróty ustaw, nazwy firm, strony postępowania i co tam jeszcze komu przyjdzie do głowy.
Nawet jeśli lista nie będzie długa na początek, dość szybko można odczuć korzyść, gdy można skupić się tylko ma merytoryce, a nie na ręcznym manipulowaniu funkcją „znajdź i zamień„ do hurtowej likwidacji kropek i przerabianiu „k.p.c.” na „kpc” lub odwrotnie i bardziej zaawansowanych przeróbek, których nie da się łatwo zrobić z automatu.
Dla przykładu, u nas w kancelarii wprowadziliśmy parę zasad spisanych w jednym wewnętrznym dokumencie i np.
- popularne skróty ustaw piszemy wg. jednego, obowiązującego schematu (KC, KPC, KSH, itd.),
- nazwy firm piszemy zawsze WIELKIMI LITERAMI (w ślad z KRS-em, który w rejestrze małych liter nie zna),
- strony w sprawie to zawsze Powód, Pozwany, Intwerenient czy Uczestnik – w rodzaju męskim, w ślad za KPC, który też zna tylko rodzaj męski.
Rozumiem, jeśli dla kogoś będzie nie do pomyślenia, żeby kobietę nazywać „Pozwanym” lub „Powodem”, ale czuję się trochę rozgrzeszony, jeśli ustawodawca przewiduje, że
Art. 27 § 1. KPC: Powództwo wytacza się przed sąd pierwszej instancji, w którego okręgu pozwany ma miejsce zamieszkania.
niezależnie od tego, czy to kobieta, spółka czy inny jeszcze „niemęski” podmiot. Dla mnie jest to jedna z tych sytuacji w naszej prawniczej pisowni, gdzie względy pragmatyczne biorą górę.
Oczywiście nikomu nie zabraniam pisać elegancko „powódka”, „pozwana” czy „powodowa spółka”, ale życzę miłego korygowania przy składaniu pracy paru osób, względnie wykorzystania fragmentu z jednego pisma w innym piśmie (przecież jak pisownia różna, to od razu widać, że „wklejane” ;-).
Siła w definicjach
Druga rzecz to definicje. Żelazny punkt każdej większej umowy czy opracowania, ale też i większego pisma procesowego, zwłaszcza takiego, gdzie jest specyficzna terminologia.
Sędziowie czasami się podśmiechują, że to sztuczne zwiększanie objętości pisma, zwłaszcza jak w definicjach jest objaśnienie co to „KC”, a co „KPC” – ale patrząc od strony prawnika, to wcale nie takie głupie ustalić sobie w piśmie za wczasu jednolitą pisownię poszczególnych wyrażeń i co to konkretnie znaczy „Umowa Podwykonawcza”, a co „Kontrakt Główny”, „Wykonawca”, „Inwestycja”, „Nieruchomość”, nie wspominając już o specyficznych skrótach istotnych w danej sytuacji typu „On3RP” (Odpowiedź na 3. Rozszerzenie Powództwa) czy danej branży (np. przy tematach związanych z GDDKiA: DoŚU, STEŚ, ZRID, DGI, KOPI, ZOPI, BRD, itd…).
HOWGH!
wg piszemy bez kropki
PolubieniePolubione przez 1 osoba