Dużymi krokami zbliża się moje czerwcowe szkolenie w ramach Akademii Nowoczesnego Radcy Prawnego działającej przy Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Poznaniu (Kancelaria Paperless 3.06.2023 – szczegóły i zapisy tutaj) – a ja ciągle chomikuję na zapleczu bloga rozpoczętą, a nieskończoną relację z – moim zdaniem – najciekawszych i cieszących się największym wzięciem warsztatów ANRP organizowanych w ostatnim sezonie szkoleniowym.

Tematyka prostego języka pojawiała się już nieśmiało na blogu (np. Prawniku, odważysz się pisać prosto?), ale że chłonę jak gąbka wszystko, co jest związane z tą filozofią (gałęzią nauki?) nie mogłem się nie zapisać na styczniowe warsztaty, które prowadziła dr hab. Karolina Ruta-Korytowska (tutaj profil na LinkedIn, a tu kontakt na stronie UAM).

Warsztaty o tyle specjalne, że oprócz części wykładowej, na której było kilka takich slajdów, że grzech nie zrobić zdjęcia – np. taki ciekawy cytat z Ruth Bader Ginsburg, Sędzi Sądu Najwyższego w Stanach Zjednoczonych –

– plan był taki, aby przed warsztatami zebrać od uczestników różne fragmenty ich tekstów z pracy codziennej, nad którymi językoznawca mógłby się pochylić, śmiało powiedzieć co on uważa i wejść w otwartą dyskusję ze zgromadzonymi. Czyli taki trochę live cooking czy wręcz open mike.

Niezłe i fajne wyzwanie, bo akurat jeśli chodzi o prawników, którzy pracują na co dzień ze słowem i są przyzwyczajeni do języka ustawy, to są oni dla językoznawców wyjątkowo trudnym przeciwnikiem.

Poza tym koleżanka Karolina pomagała nam swego czasu w kancelarii m.in. w uproszczeniu komunikacji z klientami (i mam nadzieję dalej pomagać będzie – bo to proces długi i pełen niekończących się dyskusji 😉 – a pierwszym tekstem, nad którym się znęcała, była… prosta umowa zlecenia, którą usiłowaliśmy z nią zawrzeć.

Wydawało mi się , że – wiedząc z kim mamy do czynienia – proponujemy umowę taką już naprawdę najprostszą, na jaką nas stać, do której no nie ma jak się doczepić, również od strony językowej. Wręcz oczekiwaliśmy pochwały od specjalisty!

Jakież było nasze rozczarowanie, jak dostaliśmy listę uwag i komentarzy. Nie mieściły się na pionowo ustawionym monitorze.

Co więcej, ku własnemu zaskoczeniu – jeśli ustaliliśmy, że stawiamy na prosty język – daliśmy się praktycznie od razu przekonać tak do 50% komentarzy i uwag, 25% było przedmiotem krótszej dyskusji, a pozostałe 25% – nieco dłuższej. Po zażartych bojach o te 25% w końcu umowę podpisaliśmy i nawet się nie pozabijaliśmy.

Było to o tyle ciekawe doświadczenie, że zaproponowałem jako materiał na warsztat tą właśnie naszą umowę krótką – z pierwotnymi komentarzami.

Dalej było dokładnie tak, jak w tej krótkiej relacji z wydarzenia: burzliwe dyskusje i unikalna okazja, aby krytycznie spojrzeć na własne wytwory słowne.

Trzeba też wspomnieć i podziękować za ciekawą publikację, którą uczestnicy dostali w prezencie.

Miło, że nasz poznański Urząd Miasta współpracuje z UAM w zakresie uproszczenia języka w pismach urzędowych – całkiem poważny program!

Krótki tekst o tej publikacji posłużył jako arcycielawy przykład – mała przestroga wręcz – że z tym upraszczaniem języka… to nie jest taka prosta sprawa i dobry wynik w https://www.jasnopis.pl/ czy https://redaktor.logios.dev/ nie załatwia sprawy.

Bo można napisać prosto (tak nawet prosto z mostu) i dostać wysoką ocenę od algorytmu, ale rezultat będzie – delikatnie mówiąc – daleki od oczekiwanego. Zerkijcie tylko na ten slajd:

Nie jest łatwo pisać prosto… ale w prostocie siła!