Prosty sposób na zwiększenie produktywności i komfortu pracy

Praca z dodatkowym monitorem nie jest jakimś szczególnie nowatorskim pomysłem. Od lat jest to bardzo popularne rozwiązanie, zwłaszcza w branżach związanych z grafiką komputerową czy projektowaniem.

Podobno są nawet jakieś amerykańskie badania, które mówią, że

„produktywność zwiększa się średnio o 42 proc., kiedy używamy konfiguracji wielomonitorowych” (za benchmark.pl).

Nie wiem ile prawdy jest w samych procentach, ale kombinując od lat z różnymi konfiguracjami wielominotorowymi jestem pewien jednego: to naprawdę znacząco poprawia wygodę i komfort pracy, zwłaszcza jeśli wcześniej prawnik pracował na jednym monitorze i to na dodatek np. tylko na laptopie. Poza tym tendencja do produkowania coraz mniejszych i lżejszych laptopów z pewnością ułatwia noszenie w teczce, ale już niekoniecznie tradycyjną pracę przy biurku.

Myślę, że nikogo nie trzeba specjalnie do tego przekonywać, ale jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, niech spróbuje otworzyć 9-10 okien na jednym monitorze i wygodnie pracować. Może to być przykładowo Word z jakimś pismem, Excel z jakimiś obliczeniami, dwa lub trzy skany dokumentów, jakiś menedżer plików i do tego jeszcze równolegle Lex i Legalis oraz np. kalendarz i program pocztowy albo jakiś komunikator. To wcale nie jest jakiś wydumany przykład.

Główna i najważniejsza korzyść to większa ilość „komputerowego” miejsca na poszczególne okna (czyli większy „obszar roboczy”). Druga, to większa wygoda pracy na większym monitorze, na którym po prostu wszystko lepiej widać.

Pomijam niuanse związane z różnymi rozdzielczościami ekranu (link do Wikipedii) – w moim przypadku rozdzielczość monitora w laptopie 13” to 2560 x 1440 pix, a po podłączeniu dwóch monitorów o takiej samej rozdzielczości, choć znacznie większej przekątnej ekranu (27”) mam do dyspozycji dokładnie trzy razy szerszą przestrzeń roboczą  (7680 x 1440 pix). Dobrze widać to na poniższym zrzucie ekranu: porównanie 9 okien na jednym monitorze i ta sama ilość okien rozłożona na trzech monitorach.

screeeny_duze_porownanie-copy_szer_1200_pix

Uwzględniając jednak różnice w przekątnej ekranów, widać, że w praktyce wygląda to nieco inaczej –  generalnie wydajnie pracuję na dwóch dużych zewnętrznych monitorach, a ekran laptopa pełni najwyżej rolę pomocniczą.

20161227_130237_crop_1200_pix
Moje stanowisko warsztatowe

Oczywiście to wszystko ma swoje granice. Tylko przy pierwszym dodatkowym monitorze jest zauważalny największy skok w komforcie i wydajności pracy, przy drugim nieco mniejszy – choć ciągle spory. Próbowałem z trzecim dużym monitorem (co często generuje dodatkowe komplikacje z podłączeniem, choć można i to rozwiązać za pomocą karty graficznej na USB albo replikatora portów), ale na dłuższą metę zrezygnowałem.

Podsumowując: jeśli ktoś się zastawia nad inwestycją w sprzęt, która podniesie produktywność albo po prostu znacząco zwiększy komfort pracy, to moim zdaniem inwestycja w jeden większy, zewnętrzny monitor oferuje najlepszy stosunek ceny do rezultatów. Przyda się też oczywiście zewnętrzna, normalna klawiatura i mysz, ale w relacji do ceny dobrego monitora, to już jest drobny wydatek.

Dlatego w naszym biurze dodatkowy monitor przy każdym biurku jest tak oczywisty, jak krzesło.

kancelaria (9)_600pix_dod.monitory.jpg

ps.

W jednym z artykułów o prof. Andrzeju Rzeplińskim, byłym Prezesie Trybunału Konstytucyjnego, wyczytałem, że też działa „na dwa monitory”. Trochę co prawda w inny sposób, ale jednak! 😉 /link do artykułu „Cezar w Trybunale” na wyborcza.pl/

Poniżej wycinek ekranu na wypadek, gdyby artykuł miał kiedyś zniknąć…

art-wyborcza-pl-cezar-w-trybunale-wycinek