Mimo postępującej cyfryzacji i digitalizacji wszystkiego, pewnie nie tylko ja ciągle preferuję notatki odręczne na rozprawach czy spotkaniach (także tych on-line – chociaż tutaj coraz częściej towarzyszy nam np. jedna wspólna notatka, współedytowana przez wszystkich uczestników; ale to temat na osobny wpis).
Zostańmy przy notatkach na rozprawach, bo akurat tutaj notatki odręczne będą królowały jeszcze jakiś milion lat.
Moja przykładowa odręczna notatka z rozprawy, na której przesłuchano czterech świadków, wygląda mniej więcej tak:

Wymyśliłem sobie jakiś czas temu, że fajnie i elegancko byłoby, gdybym miał przygotowany wcześniej szablon notatki na dany termin, w której przynajmniej w nagłówku miałbym już wpisane co to za klient, sprawa, data, kto uczestniczy, a zwłaszcza numer sali – czyli wszystko to, co wiadomo już wcześniej i nie trzeba wpisywać kolejny raz na początku.
Odczytywanie pisma odręcznego, zwłaszcza cudzego, samo w sobie już jest męczące, więc jeśli ktoś (np. sekretariat czy asystent) pomaga nam we wrzuceniu skanu notatki odręcznej do elektronicznych akt sprawy, to żeby nie musiał pytać
A do jakiej to jest sprawy, bo nie mogę odczytać?
powstał u nas w biurze szablon „Notatki na rozprawę” – zrobiony po prostu w Wordzie, a w Acrobacie dalej przerobiony na aktywny formularz. Staraliśmy się wpisywać wcześniej tekst komputerowo, ale jak nie ma czasu, albo ktoś zapomni, no to są pola, które można też uzupełnić długopisem.

Jeśli ktoś chciałby z niego skorzystać – proszę się częstować – udostępniam plik PDF:
Jako wielki fan wykorzystywania ponownie danych, które już raz gdzieś wpisaliśmy – zacząłem sobie kombinować, że skoro mamy dane sprawy w naszym systemie, to pewnie można by podłączyć do Worda albo do PDF-a pola danych i do takiej notatki na rozprawę zaciągnąć co trzeba. Zrobiłem małe rozpoznanie i oczywiście wszystko jest wykonalne, ale należałoby to jakoś sprytnie oprogramować, zrobić, przetestować, itd. Czyli koszty, czas, wdrożenie… a w sumie to straszny drobiazg.
Z drugiej strony zacząłem od dłuższego czasu wymagać od siebie i od wszystkich współpracowników, żeby w zaproszeniach do kalendarza na terminy rozpraw wpisywać wszystkie dane dotyczące terminu: m.in. sprawę, sygnaturę, salę (najpotrzebniejsza informacja!), wezwane osoby itd. (można nawet linkować dokumenty).
Wydarzenie –> Drukuj
I w pewnym momencie, akceptując zaproszenie do kalendarza na kolejny termin rozprawy, doznałem małego olśnienia:

Eureka! Przecież tu jest „Drukuj„!

Jak często drukujecie wydarzenia z kalendarza? Ja (wcześniej) – praktycznie wcale.
A tu się okazuje, że to jest rozwiązane całego „problemu”, który sobie wcześniej sam wytworzyłem.
Wręcz wstyd człowiekowi, że proste i skuteczne rzeczy ma pod nosem, a mimo to kombinuje jak przysłowiowy koń pod górę. Można powiedzieć:
Ale żeś mecenas Amerykę odkrył!
– i w sumie będzie to prawda – ale to jest właśnie jeden z tych kolejnych przypadków, które zasługują na osobny wpis, bo to idealny przykład wykorzystania funkcji, które wszyscy mamy pod ręką, ale nie zawsze robimy z nich dobry użytek.
Podsumowując: co ja się będę bawił i męczył w jakieś szablony, zaciąganie danych – po prostu drukuję sobie wydarzenie i już. Mam wszystko, czego potrzebuję. Muszę się zdać wprawdzie na układ graficzny, który sobie wymyślili twórcy oprogramowania, ale to jest koszt, który można myślę bez problemu ponieść.
Parę tipów
W kalendarzu Google domyślny wydruk zajmuje całą stronę, a litery są strasznie wielkie.

Rozwiązanie jest bardzo proste – wydruk cztery na jeden (cztery strony na jeden arkusz). I wtedy już nam wszystkie dane zajmują kawałek kartki

W tym przykładzie korzystam z Kalendarza Google (w ramach pakietu Google Workspace), ale z Kalendarza w Outlooku w ramach Microsoft-owego Office 365 też korzystam. Akurat tam to samo wydarzenie (zaprosiłem się) już tak przejrzyście nie wygląda, ale też swoją funkcję spełni.

Z drugiej strony – w Microsofcie chyba już wcześniej pomyśleli o mądrych ludziach, którzy sobie wydarzenia z kalendarza drukują, bo tam jest do zaznaczenia fajna opcja przy ustawieniach drukowania „Zostaw miejsce na notatki” (której w Google nie ma; chociaż z drugiej strony w tej opcji sporo miejsca jest zmarnotrawione)

Co komu bardziej pasuje – tak wyglądają wydrukowane kartki z tym samym wydarzeniem (od lewej: Kalendarz Google – 4-na-1, Kalendarz w Outlook-u 4-na-1 no i Outlook – 1-na-1, z miejscem na notatki.

Mała sonda
Googlowe usługi w sumie bardziej lubię, z Microsoftem się lubić muszę – ale nie cierpię jakoś specjalnie z tego powodu.
A wy, drodzy czytelnicy, z jakich kalendarzy korzystacie na co dzień? W odniesieniu do tych dwóch głównych graczy (Google vs. Microsoft).
Zachęcam do kliknięcia w sondę i oddania głosu jak to u was wygląda. Wyniki wrzucę za jakiś czas w komentarzu poniżej tego wpisu.
Sonda jest dostępna pod tym linkiem
https://forms.gle/JsLFrPAX4ajGZLsP6
można też kliknąć w ten obrazek: