… i prowadzić komunikację w sporze czyli książeczka o pisaniu pism” – żeby w całości przytoczyć ten nieco mylący tytuł.

Mylący, bo tak naprawdę jest to książka o sprawnym mecenasowaniu w najszerszym tego słowa znaczeniu.

Tytułowe pisanie pism jest dla autorów – dwóch fachowych pełnomocników, prowadzących własną kancelarię (mec. Maciej Gawroński oraz mec. Piotr Biernatowski) – punktem wyjścia, aby otwarcie i z nie lada humorem, który momentami wręcz nokautuje celnością1 podzielić się szeregiem doświadczeń i spostrzeżeń dotyczących:

  • komunikacji prawników jako takiej,
  • warsztatu pracy prawników – łącznie z techniczną jego stroną,
  • kancelarii jako biznesu,
  • relacji z klientami,
  • recept na dobre życie (nawet! to akurat w kontekście prowadzenia spraw o małej wartości2).

Publikacja jest też majstersztykiem w dziedzinie marketingu prawniczego. Dla wielu prawników zarządzających mniejszą lub większą praktyką może to być samodzielną motywacją do przeczytania.

Do tego wszystkiego książka jest

super uniwersalna.

Według mnie, powinna być dla młodych prawników pozycją obowiązkową najpóźniej na aplikacji. Na późniejszym etapie kariery zawodowej świetnie nada się jako pomoc dla zwalczania różnych złych nawyków w organizacji lub w dyskusji z bardziej doświadczonymi stażem kolegami, którzy niekoniecznie realnie wspierają postępowanie (… kogo tu oszukiwać, prawnicy mają tendencję do posiadania rozbuchanego ego3). Parę rozdziałów może pomóc w rozmowach z klientami np. nt. sucess fee. A nawet mogę polecić tą pozycję również laikom, którzy chcieliby zajrzeć do kuchni prawniczego świata – choćby przez pryzmat znakomitych anegdot i z życia wziętych ciekawostek, których w książce nie brakuje.

Po przeczytaniu – a w zasadzie pożarciu na dwa posiedzenia – jestem tą książką

mocno zachwycony i nieco zasmucony jednocześnie.

Zachwycony, bo po ponad 10 latach prowadzenia własnej kancelarii i blisko 5 latach prowadzenia bloga pt. Sprawny prawnik mam mnóstwo dokładnie takich samych obserwacji jak autorzy. Jest to kwintesencja tego, jak sobie wyobrażam wykonywanie zawodu fachowego pełnomocnika i jak chciałbym docelowo pracować wraz z całym zespołem (czyli z ostrożnością, sumiennością i pokorą – ale też z jajem, swadą i odwagą). Ileż tam jest rzeczy, które bardziej lub mniej podświadomie już robimy. Lub przynajmniej mamy świadomość, że powinniśmy robić – jeśli dzisiaj jeszcze nie starcza nam odwagi, żeby pewne rzeczy wprowadzić w życie (choćby dalsze jeszcze ograniczenie waty słownej w komunikacji; to akurat moje ulubione powiedzonko na wszystkie wypełniacze). 

Drugi mój powód do zachwytu to taki, że mam wreszcie zewnętrzną publikację (i to cudzą – co tylko wzmacnia siłę oddziaływania), którą mogę wręczyć członkom zespołu albo nowej osobie i powiedzieć: w tą stronę zmierzamy z naszą praktyką.

Zasmucony bardziej kokieteryjnie, bo zakiełkowała mi taka ogólna myśl, żeby może za ~10-15 lat spróbować napisać książkowe podsumowanie tego bloga oraz moich osobistych doświadczeń jako prawnika procesowego, chodzącego do sądów (których – gdy tylko można – należy unikać), organizatora pracy własnej i zespołu – a do tego prawnika pracującego z biznesem, umowami oraz dopinającego różne deale i tematy dla klientów. Roboczo to nazwałem sobie w głowie np. Metodyka pracy profesjonalnego prawnika biznesowego… Ale niestety pozamiatane, raczej nie byłoby tak dobre jak Jak pisać pisma… Gdybym jednak dalej inkubował ten pomysł, to niewątpliwie zmierzałby on w stronę tej publikacji. W końcu także w mojej praktyce wiele znaczą opracowania 20 (słownie: dwadzieścia) cech “prawie” dobrej umowy… oraz 20 (słownie: dwadzieścia) cech “prawie” dobrego pisma procesowego… – w których tworzeniu miałem skromny udział. W książce jest mnóstwo odwołań oraz głosów polemicznych do tych opracowań, które w żartobliwej formie zwracają uwagę na poważną problematykę. Jestem nawet gotów zaryzykować twierdzenie, że był to katalizator powstania Jak pisać pisma… (strzelam, nie konsultuję tego wpisu z autorami – ale dopytam ich przy pierwszej okazji).

Z planowanych publikacji zostaje mi tymczasem rozmyślanie albo o kierunku bardziej technicznym (Adobe Acrobat for Ninja Lawyers?) albo merytorycznym (Komentarz praktyczny do wybranych przepisów dotyczących kosztów zastępstwa procesowego?) – takie dwa tematy również chodzą mi dzisiaj po głowie. Ale to w perspektywie kilku dobrych lat…

Na razie mam problem z nadmiarem pomysłów i niedoborem mocy sprawczej.

Polemika

Nachwalić się książki nie mogę, dawno żadna publikacja nie wzbudziła we mnie tyle entuzjazmu.

Zwłaszcza jak widzę, że niektóre poglądy czy spostrzeżenia są po prostu uniwersalne i prędzej czy później każdy pełnomocnik powinien do nich dojść (np. – co ostatnio wyjątkowo często powtarzam współpracownikom – żeby myśleć o odbiorcy, żeby umożliwić mu w najmniejszej jednostce czasu jak najwięcej przyswoić /zwłaszcza sąd/, albo żeby testować, jak klient wypełnia wzór umowy od prawnika – czyli po prostu wypełnić samemu wzór umowy najmu maszyny rolniczej, gdzie jest 76 różnych rzeczy do wpisania.

Super, że nie tylko my przyznajemy się do zażartych dyskusji na tematy pierwszorzędne (w piśmie procesowym najpierw walić w formalizmy, czy w meritum?4) oraz na drugo- i trzeciorzędne (blanki: lepsze kropki ‚………………….’ czy gwiazdki [*] lub bullet-y [●]5 – wzmiankowałem o tej jakże ważnej problematyce w tym wpisie.

Ale nie jest też tak, że się zgadzam we wszystkim w 100% (choć w 90% już tak).

Np. autorzy trochę za mocno cisną w sądy, że wymieniają ”…dowody z dokumentu przez wskazanie numery karty, na której znajduje się dowód.”.

Fakt, że ciągle w sądach powszechnych jesteśmy w erze papieru łupanego (co generalnie jest złe). Ale nie od wczoraj wiadomo, że sądy od lat pielęgnują tradycję posługiwania się współrzędnymi w postaci numerów kart akt (jeden tom – 200 kart i następny tom). Z kolei pełnomocnicy dostęp do akt mają – i mogą je przeglądać. Przez cały czas trwania postępowania.

Choć jednorazowo i bez przygotowania jest to oczywiście problematyczne lub wręcz czasami niewykonalne (dostaję sprawę na etapie apelacji), to przy sporach trwających latami i prowadzeniu jej od początku, prędzej czy później można sobie wszystkie dowody w aktach namierzyć (zwłaszcza kontrolując materiał procesowy od strony sądu; my mamy na to prosty pomysł z listą dokumentów sprawy w Excelu; grunt, żeby na przegląd akt i cross check iść ze spisem dokumentów, sfotografować ewentualnie tylko wątpliwości i tylko spisać co jest gdzie /naprawdę szybko idzie/, a nie robić ~7 tys. zdjęć i później się z tym męczyć od zera). A nawet jeśli nie ma innej opcji i trzeba zrobić własną fotokopię akt – koszty takiej operacji można utrzymać na rozsądnym poziomie (na https://www.zastepstwo.pl mnóstwo zleceń fotokopii akt – zwłaszcza w innym mieście)

Generalnie w książce jak refren wraca motyw, aby być przyjacielem sądu oraz aby nie oczekiwać, iż sąd spojrzy na sprawę oczami pełnomocnika. To pełnomocnik musi patrzeć na sprawę oczami sądu. Nie ma więc co się zrzymać, że sąd ma w poważaniu, czy pełnomocnikowi łatwo czy trudno jest ustalić, które dokumenty są na których kartach. Po prostu trzeba o tym pomyśleć za wczasu.

To utyskiwanie po prostu nie pasuje do zasady

jak możesz coś zrobić za sąd, to to zrób

(naliczyłem powtórzenie tej reguły w książce cztery razy – na str. 116, 138, 144 i 151; nota bene fajna praktyczna demonstracja, jak powtarzanie dobrze działa na odbiorcę6)

Ilustracje

Last but not least – na osobną wzmiankę zasługują ilustracje Macieja Michalskiego (https://www.facebook.com/maciejmikolajmichalski/).

Są po prostu świetne.

rys. Maciej Michalski [w:] Jak pisać pisma… str. 76

Wręcz brawurowe. Kolejny raz zgadzam się z autorami.

Książka jest do kupienia w ProInfo – księgarni Wolters Kluwer:

https://www.profinfo.pl/sklep/jak-pisac-pisma-procesowe-i-prowadzic-komunikacje-w-sporze-czyli-ksiazeczka-o-pisaniu-pism,190163.html


1 – mnie np. celnością znokautowało zdanie: „Dlatego uczciwa ocena szans sprawy <pewnej> wynosi 65%, i to tylko przy założeniu, że Twój klient przejdzie przez wszystkie dopuszczalne instancje„.

Czyli życiowe 100% = sądowe 65%. Sama prawda – niestety. Żeby sprawdzić w jakim kontekście padło – por. pkt. 36 na str. 85 [w:] M. Gawroński, P. Biernatowski, Jak pisać pisma procesowe i prowadzić komunikację w sporze czyli książeczka o pisaniu pism, Wyd. Wolters Kluwer, Warszawa 2022

2op.cit., str. 169

3op.cit., str. 168

4op.cit., str. 48

5op.cit., str. 63

6op.cit., str. 30 i 78