Choć może sugerować to obrazek tytułowy, ten wpis wbrew pozorom nie będzie o podśmiechiwaniu się z używania Comic Sans przez różne poważne instytucje – co ciągle ma miejsce i zawsze będzie wdzięcznym tematem w social media.

Cztery lata temu też ktoś się łapał za głowę…

…i zapewne za kolejne cztery lata także podobne rzeczy trafią na Twitera czy inny Wykop.pl. A może i nie? Zobaczymy.

*

Tym razem wpis nieco w klimacie historii opowiadanych na spotkaniach „FuckUp Nights” , podczas których ludzie zdobywają się na odwagę opowiedzieć o swoich porażkach – jako nieodłącznym elemencie każdej działalności. W końcu to już Winston Churchil powiedział, że

Sukces polega na przechodzeniu od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu.” („Success consists of going from failure to failure without loss of enthusiasm”.).

Słowo „porażka” zadźwięczało mi ostatnio w głowie w związku z bardzo ważnym wydarzeniem, które miało miejsce na początku tego roku u nas w kancelarii… i którego na dobrą sprawę nikt specjalnie nie zauważył. Po sześciu latach wspólnej przygody pożegnaliśmy z naszych pism czcionkę Classical Garamond na rzecz oklepanego i dobrze znanego fonta Times New Roman.

I mam od razu dobrą radę dla wszystkich kolegów prawników, którzy zastanawiają się nad doborem odpowiedniego kroju do swoich pism: „Prawniku, nie kombinuj z fontami”. Moim zdaniem – nie warto.

Dobre rady zawsze w cenie

Z racji moich wcześniejszych doświadczeń dziennikarsko-wydawniczych zawsze miałem świadomość, że krój pisma to ważna rzecz. A dodatkowo natrafiłem na taką radę w „Typography for Lawyers” , żeby – jeśli tylko ma się wybór – nie korzystać z oklepanego Times New Roman. Ani z innych popularnych fontów.

Fragment z Typography for Lawyers

Skoro nie zrobiłem wizytówek w pierwszym lepszym punkcie ksero no i apatyczny bynajmniej nie jestem, no to wiadomo, że trzeba było do naszych pism wymyślić coś znacznie bardziej ambitnego! Oczywiście dalej też była rada, żeby pozostać przy Times New Roman jak się wyboru nie ma, ale oczywiście takie pójście na skróty wtedy kategorycznie odrzuciłem.

Naoglądałem się różnych fontów, poradziłem się paru osób, wybrałem, kupiłem, wdrożyłem (czyt. zmusiłem wszystkich do używania).

Szczególnie elegancko Classical Garamond prezentował się na Mac-u. Piękne, proste, czytelne i klasyczne litery. Normalnie można się zauroczyć.

Na Windowsie font wyglądał już nieco gorzej niż na MacOS, ale trudno – w druku było w porządku. Na poniższych zrzutach ekranu widać różnicę między systemami:

Classical Garamond @Mac Os

Ta sama strona na Windows – ogólne wrażenie, że jest nieco mniej wyraźnie (a to ten sam dokument):

Classical Garamond @Windows

Chciałem też być przebiegły i mieć przy okazji dobrą wymówkę, żeby nie dawać źródłowego pliku gdy nie chcę, „bo na specyficznym foncie na innym komputerze nie będzie się dobrze wyświetlać” (to było zanim odkryłem, że otwarte podejście popłaca znacznie bardziej; nigdy zresztą mi się ten argument nie przydał…).

Praktyka nie idzie w parze z teorią

Początkowo byłem z siebie bardzo dumny, że mamy taki elegancki, klasyczny font. Natomiast z czasem stwierdziłem, że ta „duma” jest absolutnie nic nie warta, a na dodatek generuje szereg rozmaitych czynności i problemów, ponieważ:

  • trzeba było napisać instrukcję dotyczącą w ogóle używania niestandardowego fonta, sposobu instalacji, itd.
  • niezależnie od instrukcji pisanych i tak w co chwila trzeba było komus tłumaczyć „czemu mu się nie wyświetla” i co ma zrobić, żeby działało,
  • co jakiś czas trafiali mi się współpracownicy (najczęściej praktykanci), którzy początkowo na tyle słabo kontrolowali Worda i style (to raczej Word kontrolował ich), że typową rzeczą była podmiana lub mieszanie Classical Garamond z Times New Roman – co ja widziałem na pierwszy rzut oka, klnąc szpetnie pod nosem „jak można tego nie widzieć?!?!” … podczas gdy w sumie rzeczywiście te różnice w sumie aż tak mocne nie są – sprawdźcie zresztą sami:
Po lewej Classical Garamond, po prawnej Times New Roman
  • każda próba otwarcia dokumentu na innym komputerze wymagała – dla poprawnego wyświetlania albo zainstalowania danego fonta, albo co najmniej wytłumaczenia, dlaczego nie będzie się dokument dobrze wyświetlał (co – powiedzmy sobie szczerze, jest kwestią czwartorzędną – i to w sytuacji, gdy są pilne bieżące sprawy, które trzeba popychać do przodu, a nie „bawić się” z fontami); czyli kłuje w oczy i ogólnie przeszkdadza – niewiele dając w zamian;
  • pliki Word podglądane na smartfonie czy on-line w popularnych chmurach też nie wyświetlają się poprawnie (tak samo, jak na komputerze, który nie ma zainstalowanego danego fonta) – niżej parę przykładów; system podmienia czcionkę, której nie ma na coś innego domyślnego:
Widok tej samej testowej strony co wyżej w otwartej na smartfonie w microsofowym OneDrive (MS Word w wersji chmurowej)
Ta sama strona podglądana przez przeglądarkę internetową w Google Drive…
I na koniec ta sama strona podglądana przez przeglądarkę Dropbox (tutaj podmienia na font Courier – co wygląda wyjątkowo słabo)

Para w gwizdek

Przez ostatnie parę lat miałem okazję oglądać pisma z wielu kancelarii, zarówno dużych jaki i mniejszych i według moich prywatnych statystyk rzeczywiście prawnicy nie kombinują za mocno z fontami. Times New Roman króluje, w końcu jak piszą w Wkipedii

„Jest to jeden z najbardziej udanych i wszechobecnych krojów w historii” ,

całkiem popularny jest też Arial (zresztą nasz Sąd Najwyższy go konsekwentnie od lat stosuje) a później to już na przemian często wyskakują domyślne fonty z Windowsa – z popularnym Calibri na czele, przez nielubianą przeze mnie Verdanę (ten krój z kolei widzę bardzo lubi GDDKiA) … aż do przypadków ułańskiej fantazji związanych ze stosowaniem raz po raz Comic Sans.

W sumie dzisiaj nieco żałuję tego czasu i energii, które włożyliśmy w to, aby produkować pisma z użyciem niestandardowej czcionki.

Korzyści ostatecznie nie dostrzegłem żadnych, natomiast komplikacji sporo. Ale tak to czasami jest z rzeczami, które robimy bardziej na pokaz, niż z pragmatycznej potrzeby.

A jakie są wasze doświadczenia z fontami?

ps.

Tak, wiem, że słowa „font” i „czcionka” to jednak nie to samo i poprawniej byłoby używać słowa „font”, ale w świecie polskich prawników (i w polskiej wersji Windows) słowo „font” się na razie nie przyjęło.