Nic tak nie dodaje człowiekowi skrzydeł, jak mały sukces i nagroda. Zwłaszcza, jeśli towarzyszy temu uczciwa rywalizacja oraz uznanie poważnego jury. Nawet jeśli miejsce jest trzecie i ex aueqo z innym zespołem. A z perspektywy powiedzenia ”Nie wygrywa się srebra, tylko przegrywa złoto” trzecie miejsce to już w ogóle jest w porządku.

Dziś pamiętnikowo-przewodnikowy wpis o tym, jak to się stało, że udało mi się – wraz ze znakomitym zespołem, grupą nowo poznanych ludzi(!) – załapać się na podium polskiej edycji Legal Hackaton 2022. Oraz trochę relacja debiutanta, jak to na takim Hackatonie w ogóle jest.

O owocu naszych weekendowych zmagań – Legal Simple Timeline – który z luźnej koncepcji przez jeden weekend stał się realnie działającym plug-in-em będzie za jakiś czas osobny wpis, gdy wypracujemy wersję, którą będzie można udostępnić do przetestowania.

Tymczasem tylko zagaję, że Legal Simple Timeline pozwala automatycznie rozrzucić dokumenty (pliki) na osi czasu w Excelu i oszczędza sporo mozolnej, ręcznej pracy. Pamiętacie mój wpis sprzed 5 lat pt. Własne kalendaria zdarzeń? Ja do każdej poważniejszej sprawy mam kalendarium w Excelu. Jadąc na Hackaton miałem taką myśl, żeby przynajmniej częściowo zautomatyzować generowanie Timeline-ów (a co za tym idzie – obniżyć barierę wejścia i ułatwić korzystanie z dobrodziejstw wizualizacji sprawy na osi czasu). Oczywiście koncepcję miałem tylko ogólną, dopiero trafienie na właściwych ludzi pozwoliło to przekuć na coś działającego.

Jest nagranie wideo z mojego wystąpienia, gdyby ktoś chciał zobaczyć jak wyglądała prezentacja projektu i wystąpienie konkursowe. Zachęcam do obejrzenia, zobaczcie czy was też Legal Simple Timeline zainteresuje.

A gdyby ktoś chciał zaciągnąć naszą prezentację i ją sobie na spokojnie przeklikać – proszę się częstować – plik *.pptx jest tutaj:

(*Wybaczcie średnią jakość wideo, nagranie zostało wykonane telefonem z perspektywy publiczności, przy dość słabej akustyce, dlatego zadbałem o napisy i mały montaż, żeby nagranie było przeplatane prezentacją. Z tego co mogło pójść lepiej w samym wystąpieniu tłumaczę się w dalszej części wpisu.)

Zespół to podstawa

Hackaton to impreza drużynowa. Sam nic bym nie zdziałał, więc dla każdej osoby z naszej grupy – a nie znaliśmy się wcześniej – laurka, kudos i duże podziękowanie. Internet jest pamiętliwy, więc chciałbym wykorzystać tą jego dobrą stronę i zanotuję, że projekt Legal Simple Timeline nie powstałby, gdyby nie (w kolejności alfabetycznej):

Z mojej strony gratulacje i najlepsze rekomendacje dla każdego członka drużyny #Zagubieni – oraz ex aequo dla #LegalLook.

Co to jest Legal Hackaton?

Jak podaje Wikipedia, słowo hackathon powstało z połączenia słów hack i marathon. Jest to najczęściej weekendowe wydarzenie, w którym programiści łączą swoje siły z osobami niemającymi kompetencji programistycznych, aby rozwiązać jakiś problem lub wykonać jakieś zadanie.

Dla organizatorów (najczęściej są to największe przedsiębiorstwa w danej branży) jest to okazja, aby zyskać np. świeże spojrzenie na daną dziedzinę i być może pozyskać nowy produkt, usługę lub… pracownika. Dla uczestników to szansa na bycie zauważonym, na zyskanie ciekawych doświadczeń zawodowych lub po prostu okazja do spędzenia ciekawego weekendu w inspirującym otoczeniu.

Legal Hackaton – jak nazwa wskazuje – jest zorientowany na branżę prawną.

Polską edycję Maratonu Programowania w obszarze LegalTech organizuje wydawnictwo Wolters Kluwer.

Wyzwania GLH 2022

Hasło i wyzwanie tegorocznej edycji to Technologia w służbie człowiekowi.

Jeśli cokolwiek miałbym doradzić komuś, kto przymierza się do startu z pomysłem z branży LegalTech, to przede wszystkim skupienie się na wyzwaniach i odpowiedzi na pytanie

Czy i jak mój pomysł pasuje do tematyki hackatonu.

Jak tylko udało się zebrać zespół i przekonać drużynę do realizacji mojego pomysłu, od samego początku zastanawiałem się, jak z naszym rozwiązaniem wpisać się w tegoroczne wyzwania Hackatonu.

Nie bez przyczyny ostatni slajd z naszej prezentacji – na który nieco zabrakło czasu, żeby go spokojnie omówić – odwoływał się właśnie do tych wyzwań:

Strona organizacyjna

Zmagania są weekendowe, oprócz noclegu (i własnego komputera) praktycznie o nic więcej nie trzeba się martwić.

Organizator zapewnia w części wspólnej scenę,

bufet z pełnym wyżywieniem,

coś do ubrania,

a zespoły wpuszcza do swoich – uprzątniętych wcześniej – biur.

Mogliśmy poczuć jak się pracuje w Wolters Kluwer.

Czy to firma duża, czy mała, korpo czy małe biuro – wszędzie trzeba napominać ludzi, żeby po sobie sprzątali…

Wracając do bufetu. Regularne jedzenie jest ważne, bo jednak jest to też wyzwanie wydolnościowe, jeśli po intensywnym tygodniu pracy człowiek jedzie do Warszawy, żeby przez weekend nad czymś intensywnie popracować… a poniedziałek znowu ‚do roboty‚.

A że wrażeń jest moc i się człowiek angażuje, to pracuje bez wytchnienia, również kosztem snu czy posiłku.

Agenda jest dosyć napięta i czasu na pracę tak naprawdę nie ma zbyt wiele. W planie są też ciekawe wystąpienia, które żal przegapić. Trzeba to wszystko jakoś pogodzić.

Ostatecznie po weekendzie nawet zegarek wyraźnie mi powiedział, że odnotował wysoki poziom stresu, widzi, że słabo spałem i proponuje, żebym trochę wyluzował.

Parowanie

Na Legal Hackaton można się zgłosić całym zespołem (było kilka takich grup), wtedy nieco łatwiej zrealizować jakąś koncepcję, można wcześniej przynajmniej przegadać i mieć w grupie ludzi, po których wcześniej wiadomo, czego się można spodziewać.

Można też oczywiście zgłosić się samemu, jako wolny strzelec (nie byłem jedyny, który przyjechał sam, ale było trochę dobranych wcześniej zespołów). Wtedy w piątek następuje formowanie się zespołów i parowanie. Taka trochę randka w ciemno, żeby się sprawnie zorientować kto przyjechał, jakie ma kompetencje i umiejętności, co chce robić i czy będzie nam po drodze czy nie.

Wybór tematu/pracy

Przed przyjazdem rozmawiałem z paroma osobami, które startowały we wcześniejszych edycjach – powtarzającą się radą było:

Jeśli chcesz powalczyć, to należy mieć przemyślaną koncepcję

– z czym się w pełni zgadzam, dlatego jakiś czas temu założyłem sobie notatkę Pomysły na GLH, w której zapisywałem przemyślenia, co na takim wydarzeniu można zrobić.

Jakiś plan trzeba i warto mieć, ale też nie ma co przesadzać, bo też nie wiadomo kto jakie będzie miał przemyślenia i z czym przyjedzie. Może się okazać, że to inne projekty zyskają uznanie i decyzję grupy – i z realizacji własnej koncepcji nici.

W piątek, po tym jak udało się nam dobrać w grupę oraz nazwę (Lost / Zagubieni – co jest świadectwem na to, że na początku z koncepcją było krucho 😉 reszta wieczoru upłynęła na poznawaniu się i omawianiu różnych idei. Oraz na przekonywaniu zespołu, dlaczego warto wejść w Legal Simple TimeLine.

Mentorzy

Dość ciekawą instytucją są Mentorzy. Pomagają, ale też trochę przeszkadzają. A przynajmniej tak można odebrać niewygodne pytania, które zadają. Jest to jednak dobra okazja, żeby sprawdzić wcześniej, czy naprawdę jesteśmy gotowi bronić swojej koncepcji (czy rzucamy w panice temat i wymyślamy coś zupełnie innego… Były i takie przypadki)

Organizator zaprasza do tego grona osoby z branży prawnej zaangażowane w szeroko pojęty LegalTech, które służą zespołom radą i konsultacją. Można w ten sposób z jednej strony nieco przetestować swój pomysł czy go oszlifować, pozyskać trochę spostrzeżeń – choć moim zdaniem trzeba też uważać, żeby za mocno się nie poddać sugestiom, bo można w ten sposób łatwo odpuścić swój pomysł

Mój pomysł na prosty TimeLine dla prawników parę osób – w tym paru członków jury – najpierw skrytykowało, mówiąc, że jest sporo rozwiązań tego typu. Zgoda, ale żaden nie jest prosty – przez co należy zarówno rozumieć prostotę obsługi, jak i nikski próg wejścia – zarówno od strony kosztów, jak i umieiętności obsługi).

Dodatkowo zaplanowanych jest kilka ciekawych wystąpień, które człowiek chciałby obejrzeć – trzeba dobrze gospodarować czasem.

Praca nad projektem

W sumie najciekawszym doświadczeniem z Legal Hackatonu jest dla mnie to, jak grono obcych sobie osób potrafi dobrać się w zespół, zjednoczyć się wokół jednej koncepcji, podzielić role i w krótkim czasie zrealizować w sumie niełatwy projekt LegalTechowy, który jeszcze na końcu musi zaprezentować i ”sprzedać” jury oraz publiczności.

Do tego w międzyczasie trzeba wymyśleć nazwę (wiadomo – w każdym projekcie analiza jest naważniejsza), zrobić analizę SWOT, wypełnić trochę formalnych papierów i pogadać w tłumem mentorów, osobami z jury, posłuchać wystąpień i coś zjeść.

Trudność całego projektu polega na tym, że z jednej strony dobrze jest pokazać, coś co działa (nie muszą to być wodotryski wizualne – chodzi o funkcjonalność – tak więc z mojej strony największe słowa uznania dla naszej programistki – Marti), a z drugiej strony dobrze to przedstawić i zarazić tą ideeą sędziów. Przy czym moim zdaniem kluczowa jest tutaj koncepcja oraz gotowość do jej obrony. Może coś nie działać w 100% programistycznie, ale polegnę, jak sensownie nie odpowiem na pytania jury.

Od strony programistycznej trudno mi się wypowiadać – bo nie umiem programować. Ale to na pewno musi być niezłe wyzwanie dla programisty, żeby pomysły laików przełożyć na coś, co można napisać i uruchomić na komputerze w krótkim czasie – przy takim bogactwie różnych narzędzi i rozwiązań.

Cały czas dźwięczy mi uszach pytanie, które się przewijało w rozmowach:

Jeśli czegoś nie ma na rynku (o ile tak jest) – to może nie dlatego, że my jesteśmy genialni, i nikt na to wcześniej nie wpadł, ale może dlatego, że nikt tego nie potrzebuje …

Prezentacja

Decyzja jury następuje po wystąpieniach i prezentacjach zespołów – które wg agendy miały trwać 3-5 minut(!), ale po wnioskach i protestach, czas ten wydłużono do 7 minut.

To jest i tak bardzo mało.

Sam przyznam szczerze miałem duży problem z przygotowaniem odpowiednio krótkiej prezentacji – typu Elevator pitch. Z pierwszymi wersjami w ogóle nie mieściłem się w czasie i skracanie prezentacji trwało do ostatnich chwil. Nawet tuż przed naszą kolejką jeszcze coś z niej wyrzuciłem. A i tak się za mocno rozgadałem i musiałem później za mocni przyśpieszać.

Jak dzisiaj patrzę na nagranie, to zdecydowanie za dużo opowiadam na początku – przez co na końcu zwyczajnie brakuje mi czasu.

Dzięki Bogu kolega Oskar – jak najlepszy sufler, kontrolujący czas – stanowczo pokazał, żebym płynął do brzegu i prawie się wyrobiłem.

Koronacja

Po prezentacji przychodzi czas na ogłoszenie wyników – i chwile radości, gdy okazuje się, że jesteśmy na podium.

Tak naprawdę największą nagrodą są arcyciekawe doświadczenia – nie do zdobycia nigdzie indziej.

Plus świadomość, że każdy jeden członek zespołu dołożył jakiś element, bez którego nikt w pojedynkę nie mógłby powalczyć o podium.

Co dalej?

Drugie wyzwanie, to doprowadzić Legal Simple Timeline przynajmniej do takiej wersji, aby przynajmniej dział w naszej kancelarii – gdzie Tajmlajny mają się coraz lepiej – oraz aby było to dostępne dla każdego, kto uwielbia osiąganie wspaniałych efektów prostymi środkami.

Stay tuned!